autor: Zbigniew Markowski
W pamięci swoich współczesnych ostatni monarcha niemiecki nie zapisał się zbyt dobrze. Może to wina wrednego charakteru: przypisywano mu niedojrzałość emocjonalną, egocentryzm, niechęć do autorytetów, agresywne zapędy i ciągoty militarystyczne, wyniosłość. Potwierdzają to być może liczne gafy dyplomatyczne, romanse (od Daisy von Pless aż po przypadkowe poddane), niesamowita mania wielokrotnego przebierania się każdego dnia. Wilhelm od samego początku miał poważne problemy zdrowotne – urodził się w stanie omdlenia i dopiero akcja położnej, która przyszłemu cesarzowi wymierzyła kilka solidnych klapsów, przywróciła dziecku przytomność.
Był kaleką: jego lewe ramię naznaczone było poważniem zniekształceniem, dłoń zaś miała nienaturalnie małe rozmiary. Właśnie dlatego fotografom uwieczniającym jego postać nakazywano tak kadrować zdjęcia, by deformacja nie była widoczna. Nie wszystkim autorom wizerunków udawało się spełnić to oczekiwanie. W młodości usiłowano leczyć ramię Wilhelma przy pomocy specjalnej maszyny prostującej kości i aplikując prąd elektryczny. Podobnie bezlitośnie traktowano go, gdy zdarzyło mu się spaść z konia – musiał natychmiast ponownie dosiąść wierzchowca. Choć strzelanie z broni palnej również początkowo przychodziło mu z trudem, ponoć osiągnął w tej dziedzinie mistrzostwo. To zamiłowanie do polowań ściągnęło go w okolice Tarnowskich Gór – do Świerklańca, gdzie wielokrotnie był gościem Gwidona Donnersmarcka. Obaj panowie za sobą nie przepadali, być może z powodu przyjaźni, która łączyła świerklanieckiego hrabiego z kanclerzem Bismarckiem – wrogiem cesarza. To właśnie w gościnie u Guido cesarz upolował swoją pięćdziesięciotysięczną sztukę zwierzyny łownej (zaszczytu śmierci z monarszej ręki dostąpił bażant biały) – pamiątkowy obelisk upamiętniający to wydarzenie do dziś znajduje się tuż przy Pałacyku Kawalera – budowli wzniesionej przez Donnersmarcka specjalnie na cesarskie wizyty.
Świerkaniec Wilhelm odwiedzał z regularnością zegarka: był tu w latach: 1900, 1902, 1904, 1906 oraz w 1910, przybywał specjalnym pociągiem wysiadając na nowym, pięknym dworcu w Radzionkowie. Wilhelm Hohenzollern był spokrewniony z najważniejszymi rodami panującymi ówczesnej Europy: jego babka to brytyjska królowa Wiktoria, inna z babek była wnuczką cara Piotra I. W domu nazywano go „Frycem”, wśród poddanych przyjęło się miano „Wilusia”. Często kojarzony jest z konfliktami zbrojnymi Prus: wychowany w tradycji wojskowej (do armii wstąpił już jako dziewięciolatek) prowadził agresywną politykę zakończoną I wojną światową, wcześniej popierał rozwój niemieckiej floty wojennej i inicjował bezpardonowe działania w niemieckich koloniach (eksterminacja plemion Herero i Nama w dzisiejszej Namibii uznano za pierwsze ludobójstwo XX wieku). Do abdykacji Wilhelma I zmusiła listopadowa rewolucja niemiecka 1918 roku rozpoczęta buntem marynarzy w Kolonii. Zamieszkał później w Holandii, gdzie zmarł w 1941 roku.